Thursday, May 3, 2007

DWIE DROGI

...DREWNIANEGO SKETIS


1.

DREWNIANE SKETIS

Drewniane stropy i twarde deski

pod kolanami ciężar nocy. Dni

z dala przy hebanowej "Tęczy".



Nad nią, tuż, jak na przełęczy idzie z koszami

To promień? Skacząc po górach

Chyba zdaje się mówić o wgłębieniu dla stóp?

Tam, gdzie się zaczyna robić stromo

sklepienie jest szczytem. Trzeba się ciągle uczyć

rozróżniać trzy rodzaje łez.



Świt bywał żarzącą się prawdą. Skrzypiały drzwi

nie oglądało się za siebie. Puste czy pełne kwarty milczenia

jak ćwiartki chleba z solą. Nie odpowiadało na to słońce

echem.



Dłonie spacerują po sznurze. Wiązadła próśb

Są natchnieniem czy oszustwem? Odpowiedź

zależy od przybysza...?



Trzeba tu wybierać. Kopać. Uprzeć się

i ciosać. Ciosać

w tym drewnie.




2.

IN ALBIS [PORANEK]


Drewniany strop i twarde deski

Pod kolanami ciężar nocy. Dni z dala

Przy hebanowej „Tęczy”.



Wyżej jest przełęcz. Idzie przez promień

A potem ślizga się w dół. Skacząc

Po górach. Zdaje się, że przemawia

Bo wszystko zaczyna stromo się piąć. Sklepienie

Zbliża do zenitu. Trzeba umieć rozróżniać

Rodzaje łez.



Świt jest prawdą. Skrzypiącą jak zawiasy

Drzwi uchylane. W nadziei że... Jednak...

Pusto czy pełno? Ze skupieniem jest tak

Że nie odpowiada. Nawet echem.





Nawet zbyt szczupłym, jak rzemień, sandały. Wesołe kostki

Biegnące tam, przy murze – i malwa. Dłonie też, bo spacerują

Po drobnym sznurku. Wiązadła próśb

Są tu natchnieniem albo oszustwem. W zależności

Od przybysza?



Trzeba było schować się w liściach. Uprzeć się

Ciosać ścieżkę. Ciosać

jak w tym głuchym drewnie.