Thursday, September 27, 2007
Konik polny czy świerszcz?
konik polny siedzi sobie
smutny trochę od poranka
bo się chciałby napić kawy
a za wielka filiżanka
co mam zrobić mruczy, wzdycha
bo bez kawy nie przeżyję
w końcu miał genialny pomysł
o! przez słomkę ją wypiję
tu muzyczka, szybka, ciepła
potem flesz i koniec reklam
autor: Tymotek - link w poście poniżej. :)
Tuesday, September 11, 2007
SKETIS (3)
Abba, powiedz mi słowo.
A co jeśli, Abba, wziąłbyś mnie stąd o zmierzchu
i nocą usypał mi poduszkę z piasku. Anioł by tu zstąpił
cały w słupie światła. I przez długie lata
bałabym się zasnąć.
Jeśli tak, na wiele Jutrzni, zamiast śpiewać Nokturn
powtarzałbyś: Amma, Bóg jest miłosierny
i wiele wybacza. I tylko demony grzmiałyby w pustynię
głosem Wielkiej Rady:
staruch jest nieczysty. Tak jak ta
niewiasta.
11. 09. 2007
Wednesday, August 22, 2007
AUTOR ZDJĘĆ NA MOIM BLOGU...
Link obok.
Thursday, May 3, 2007
DWIE DROGI
1.
DREWNIANE SKETIS
Drewniane stropy i twarde deski
pod kolanami ciężar nocy. Dni
z dala przy hebanowej "Tęczy".
Nad nią, tuż, jak na przełęczy idzie z koszami
To promień? Skacząc po górach
Chyba zdaje się mówić o wgłębieniu dla stóp?
Tam, gdzie się zaczyna robić stromo
sklepienie jest szczytem. Trzeba się ciągle uczyć
rozróżniać trzy rodzaje łez.
Świt bywał żarzącą się prawdą. Skrzypiały drzwi
nie oglądało się za siebie. Puste czy pełne kwarty milczenia
jak ćwiartki chleba z solą. Nie odpowiadało na to słońce
echem.
Dłonie spacerują po sznurze. Wiązadła próśb
Są natchnieniem czy oszustwem? Odpowiedź
zależy od przybysza...?
Trzeba tu wybierać. Kopać. Uprzeć się
i ciosać. Ciosać
w tym drewnie.
2.
IN ALBIS [PORANEK]
Drewniany strop i twarde deski
Pod kolanami ciężar nocy. Dni z dala
Przy hebanowej „Tęczy”.
Wyżej jest przełęcz. Idzie przez promień
A potem ślizga się w dół. Skacząc
Po górach. Zdaje się, że przemawia
Bo wszystko zaczyna stromo się piąć. Sklepienie
Zbliża do zenitu. Trzeba umieć rozróżniać
Rodzaje łez.
Świt jest prawdą. Skrzypiącą jak zawiasy
Drzwi uchylane. W nadziei że... Jednak...
Pusto czy pełno? Ze skupieniem jest tak
Że nie odpowiada. Nawet echem.
Nawet zbyt szczupłym, jak rzemień, sandały. Wesołe kostki
Biegnące tam, przy murze – i malwa. Dłonie też, bo spacerują
Po drobnym sznurku. Wiązadła próśb
Są tu natchnieniem albo oszustwem. W zależności
Od przybysza?
Trzeba było schować się w liściach. Uprzeć się
Ciosać ścieżkę. Ciosać
jak w tym głuchym drewnie.
Saturday, March 31, 2007
ALEGORIA NOCY II
[AUGUSTYN]
Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę...
A noce staną się jasne. Jak podpłomyki. Jak wianki.
Na ustach będą Pieśni. Może też jeden taki zmierzch
bez rozgłosu.
Tęskno mi czasem
z jasnego drzewa Panie
Czy tak już zawsze zostanie?
Śpiewając bose pieśni. Idąc pomiędzy kłosami
jak ten najmniejszy wers.
A Tobie ciemno
Tobie zimno
Łza przemywa twarz. Monika mówi nocą.
Wszyscy śpią.
Dziecko moje... dokąd idziesz. Synaczkowie
strzeżcie się obcych spojrzeń. Dzieci drogie
Gwiazdy świecą nad wami. Jak nade mną.
Wskazują drogi.
Serce rozkwita nocą.
Nocą kwili.
Sdz 13,22
Łk 2,22
Monday, February 26, 2007
Sandomierz
SANDOMIERZ
Był tam tak jakby
domek z drzewa jasnego. Nie z alabastru
a w tym kolorze.
Chcieliśmy mówić
i dźwięk przebudził kolor brzozowy. Granica
piasku.
*
Łąki skoszone
kumkanie żaby skaczącej sobie w dywanie chwastów
gdzieś koło ucha.
Drganie spojrzenia
na linii wody. A potem zaraz w podróż od razu
łódką i żaglem.
*
Cumy znów miasto. Teraz już mówisz
gdybyś nie stała
się dzisiaj tutaj
Tak moją
siostrą. Nie byłbym domkiem z drzewa
jasnego.
[Pod "Sandomierzem", 2006]
Friday, January 26, 2007
WORDS WORDS WORDS
*
Pod dłonią był łuk. Akwedukt i grafit
Przesuwał się papier jak małe arkady
Wody przez drobne pismo. Dziewiąte miało znaczyć
ci którzy to piszą.
**
Zapadła noc a na niej po prostu prześwity. O nich
krążą echa. Nawet na papirusach
nic jednak o ziemiach. O spokojnych taflach
i przejrzystych przestrzeniach.
***
Można wołać trwaj chwilo jesteś piękna
i wierzyć w cień na palcach. I w dłoń że się staje
ważniejszym już kształtem.
---
Faust „Chwilo, trwaj”
Words, words, words. Hamlet.
Poloniusz: Muszę go jeszcze raz zagadnąć.
Cóż to czytasz, mości Książę?
Hamlet: Słowa, słowa, słowa!
Akt II, scena 2.
Thursday, January 25, 2007
[MOJA PIOSNKA]
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
dla darów Nieba...
tęskno mi, Panie...
MOJA PIOSNKA II, Cyprian Kamil Norwid
[MOJA PIOSNKA]
[1]
Kiedy wpleciesz się w mur jak bluszcz
Jasność albo cień staną się znajome. Może czasami
Zatęsknisz za wiatrem ze wschodu. Za tęczą
W spojrzeniu matki po deszczu i za pierwszymi
Pokonanymi kałużami.
[2]
Jest jesień moje dziecko a jesienią pozostają tu
Tylko wróble. Zima przykrywa tęcze
Skupia je w biel.
[3]
Jest jesień i żałujesz. Ale wszystko potrwa
Tylko jedną wiosnę. Akurat taki czas
Żeby zobaczyć że i tam kwitną drzewa
I znajome ci pierwiosnki.
[4]
Jest jesień a na wiosnę trzeba jednak posłusznie
Emigrować jak pstrągi albo weź przykład... Ale nie chcesz
Brać przykładu. Chcesz zostać wróblem albo nawet
Jego drutem. Gniazdem albo sosną
Wystawiającą igły na śnieg i uparcie czekającą
Na tutejszą tęczę.
styczeń 2007
ZA ZDJĘCIA DO WIERSZA DZIĘKUJĘ : http://omamo.digart.pl/
* impresja zimowa:
http://www.digart.pl/praca/643909/Impresja_zimowa.html
** wróbel:
http://www.digart.pl/praca/616667/wrobel.html
CZYSTA WRAŻLIWOŚĆ...
il minore
pewnie określeniem go mniejszym, ze względu na jego zwątpienia, zdradę, ale i na skruchę, która uczynila
go mniejszym, bardziej pokornym. Bazylika świętego Piotra jest jedną z największych nie tylko w Europie
(zastanawiam się, czy nie największą...) ale i na świecie.
Legenda mówi, że już jako Papież, odprawiając Mszę, plakal codziennie na wspomnienie
swojego zaparcia się Chrystusa. Do tego stopnia, że w jego policzkach powstaly dwie bruzdy.
Ewangelia opisuje cudowny polów ryb, po nocy, kiedy przyszli Apostolowie -
rybacy nie znaleźli nic. Na rozkaz Chrystusa. Po slowach wyrażających wątpliwość:
Calą noc nic nie wylowiliśmy, ale na Twoje slowa...
S.Pietro (Il minore)
Pożegluję dziś inaczej.
Rozczaruje mnie może tych kilka fal. Niczego
nie znajdę. Nie zatrzymam oczu. Nie zapuszczę wiosła.
W dali jasna mgła. Świt jak deszcz i cud zbóż. Złoty
swoim spokojem.
Las oznacza brzeg ale myślę inaczej. Tafla wody
odmierza sen. Dotyk jej mokry
więc pieści mi stopy.
Dłonie wyciągnięte jak
ku wiatru nadgarstkom. Jak westchnienie powrót
spod gładkiej powierzchni. Dalej
do tych ramion. Widok błękitny jeszcze
oczu już obeschłych.
Zarzuć jednak dłoń.
W tą płytką z pozoru mgłę. Odszukaj. Ale
jednak nie.
Płynę. Cisza i blask tkwi już
na połowie nieba. Jestem
za prześwitem sieci.
Ile stąd jest mil. Trzydzieści
i trzy. Tyle
właśnie ich trzeba.
22.02.2006
dla S.Silv.
15.12.2006
W powietrzu unosił południowy wiatr
Wersy równej długości. Pieśń poranka podobna
Do skraju drogi na której siedział ubrany w szarość
I siność choroby.
Nie będę wybrana gołąbko o oczach jak płowe tęsknoty
o włosach ukrytych w szafirach... Nie będę gwiazd
przeklinał. Odeszły wozy i woły
Synowie i córki i poranki płynące miodem. Szkarłaty
Kwiatów.
Ale zostały świty i zachody one mnie pocieszają
I mam je za wiernych przyjaciół. Bo czekam
Aż nadejdzie podmuch który zaniesie podziękowania
Wyryte w gojących się ramionach świerzbiące ustami
Nie moimi lecz ustami przechodniów. Opowiem ci o tym
gdy piasek i białe domy staną się obrazem tego
Co drży dotykając tafli jeziora.
Mówi. I patrzy mi w oczy. Gdy mocno kiedyś usnę
W gaju pogładzi ziemię noszącą piękne stopy
noszące pokój. Opowie o drzewie od którego mamy się uczyć
Nadejścia wiosny.
**
Usiadła więc na piasku gdzieś u tamtych stóp. Jezioro
Tliło się płomieniem bo jego dłonie jakże piękne
Piekły ryby.
Kilkanaście dni stąd zbierała się tu chmura na deszcz
I mgły. Falujące tłumem o barwach świtu
Mówiących i milczących o głodzie.
Po lewej widziała drogę zwyczajną na targ
Która stała się potem szlakiem do stolicy wspomnień
Z kamienia wapnia palonego czekaniem. Ściany
Już zburzone złote jak pod nimi złożone łkania. Po drugiej stronie
Morza zielone porosłe cedrami oliwkowych gajów. Winnica
Której nie ufał nikt. Na murach postawione straże
Na sercu miasta pieczęć pocałunku.
W dolinie widziała głowy samaryjskich kobiet. Zdziwione oblicza
Oczyszczonych mężczyzn skupione jak do wojny. Dzieci z koszami ryb
I chłopcy z koszami chleba.
Biegł kiedyś jak promień po jeziorze wbrew Prawu
Przyniósł kobiecie jej zgubiony pieniążek. Ściągnął
Mężczyznę zbyt małego z drzewa. A teraz podnosi wzrok
Osiem razy i osiem razy ziemia śpiewa
bo staje się płodną. Niebo otacza się smakiem
Tego czego pragniemy i co przychodzi przed rosą
Nadchodzi wiosną a kwitnie kojąco. Uczy podobieństw
Zanim zrozumiesz kobiece treny.
15.12.2006 @13:20:20
"A Hioba namawiala do przekleństw nawet jego żona..."
MACIEK TKACZUK
~leMat - bardzo dobre - 15.12.2006 @14:50:48
U Proroków jest napisane: "I wszyscy zostaną pouczeni przez Boga". Ktokolwiek usłyszał od Ojca i przyjął naukę, przychodzi do mnie.
bookjunky2006.blogspot.com